poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Troll Story


Prawdziwa Historia Efemerycznych Hybryd, czyli Złośliwych Trolli

Dawno, dawno temu, u północnych wybrzeży Wysp Brytyjskich, na małym archipelagu Hebrydy, żyło sobie dwoje płciowych Trolli. Nie byli specjalnie urodziwi, lecz jaskinie, w których mieszkali także do takowych nie należały, więc wszystko się zgadzało. Ich wegetacja była przednia, aż pewnego dnia spotkali trzeciego Trolla, równie niespecjalnie urodziwego jak oni i ich jaskinie.
- Cześć, Trollu! - wymruczało zgodnie dwoje Trolli.
- Cześć,Trolle! - odchrumknął Troll Trzeci.
Nie od dziś wiadomo, że co dwa Trolle to nie trzy - wiedziano o tym i na archipelagu. A że ich złośliwe poczucie humoru było iście trollowate, toteż rozumieli się ze sobą bez ani jednego chrumknięcia i wspólnie szydzili z różnych innych mniej zatrollonych trolli zamieszkujących wyspy. Ich śmiech był głośny i stanowił przeżycie samo w sobie. A śmiali się tak głośno, że wzbudzili zainteresowanie innego trolla, który w kartach zapisał się jako Ten Czwarty. Troll ten przekopał wiele jaskiń, by znaleźć źródło anarchistycznego szyderstwa, a że sukces wieńczy dzieło (jak mawiają na archipelagu), toteż dotarł do celu.
- Ale wy jesteście niespecjalnie urodziwi!
- Ale czy Twoja jaskinia jest równie nieurodziwa jak Ty? - zapytała Trójka Trolli, bo tylko pod warunkiem, że jaskinia była tak samo szpetna jak jej mieszkaniec mógł Ten Czwarty przyłączyć się do trupy Hebrydowych Stańczyków.
- Sami zobaczcie - Chrumknął im, a oni zobaczyli.
W ten sposób było ich czworo.
Pozostała społeczność archipelagu nie była już tak rozkoszna, lecz nie dziwcie się temu - mieszkała w lepszych jaskiniach. W każdym razie, reszta mieszkańców była nieco oburzona faktem, ze czwórka Złośliwych Trolli jawnie i ostentacyjnie łamała ich plemienne tabu. Kolejni ambasadorowie wysyłani, by okiełznać niesforny kwartet, kapitulowali w starciu z logiką anarchistycznych Trolli. Uradzono zatem, by wysłać ich w podróż i by w świecie wypróbowali swe zdolności. Wybudowano im łódź, godną ich najukochańszych jaskiń i wyprawiono ze słowami:
- Szerzcie Belzebuby swe zdolności w świecie, niech Hebrydy z tego słyną.
Trolle pływały po morzu, przybijały do różnych portów, a potem znów pływały. Śpiewali wtedy swoje piosenki, opowiadające o tym, co im sie przytrafiało i kogo spotkali. To z tego okresu datowana jest szanta "Have you seen the woman with moustache?". I wówczas na swej drodze spotkali Magicznego Glona, który oprócz tego, że był magiczny, przedziurawił im również łódź. Wielki Zefir zniósł ich na bliżej nieopisany brzeg (zatem i teraz go nie opiszemy). Siedzieli zatem na kamieniach przybrzeżnych, a Magiczny Glon, nieco smutnie, zapytał.
- Przepraszam Was. Czy jest coś co mógłbym dla Was zrobić??
- Możesz nas wsadzić z powrotem do łodzi - odparli mu sarkastycznie, a jest to coś czego Magiczne Glony nie lubią, nawet jeśli są skruszone.

I oto są w Łodzi. Trollują, działają. Raz poszli zarejestrować swoją działalność do jakiegoś Ważnego Urzędu z Ważnymi Dokumentami, gdzie Ważna Biurokratka (opublikuje później swoją książkę pod tytułem "Notatki Biurwy") zapytała ich o pochodzenie.
- Skąd są?
- Hebrydy - odparli zgodnie razem
Ponieważ Trolle posługują się palatelizacją tylnojezykową, zaś panie Biurokratki nie obsługują tego metajezyka, toteż w aktach zafigurowali jako Hybrydy.
- Efemeryczne dość - stwierdzili jedząc sajgonki.
I tak zostało.

Spisał: Marian Maksymilian Oklusz, herbu Trzoda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz